2013.07.05// P. Rączka
Wczorajsza porażka z Sabiną Lisicki, kto wie czy nie będzie jedną z największych porażek w karierze Agnieszki Radwańskiej. Sama zawodniczka przyznaje, że była niezwykle blisko wywalczenia pierwszego w karierze tytułu wielkoszlemowego. W finale jej przeciwniczką byłaby Marion Bartoli, z którą "Isia" ma bilans meczów... 7-0, co tylko pokazuj, jak wielki sukces wymknął się z rąk. Polka nie ukrywa, że mecz z Niemką wykończył ją fizycznie i nawet nie miała już sił, aby... zniszczyć ze złości rakietę.
- Na pewno jest żal, że wymknęła się szansa na drugi finał, pewnie na pierwszy tytuł. Choć z drugiej strony Bartoli zagrała dzisiaj mecz życia przeciwko Flipkens, więc trudno byłoby ją przekreślać na wejście. Tym bardziej, że ja po czterech już meczach trzysetowych mogłabym być w rozpadzie, przynajmniej częściowym. Ciężko tak gdybać, w końcu z drabinki szybko zniknęły Serena Williams, Maria Szarapowa i Wiktoria Azarenka. Nie wiem czy na coś takiego nie będziemy czekać ze sto lat - powiedziała Radwańska.