2011.12.10// P. Rączka
W meczu na szczycie 16. kolejki Primera Division piłkarze Realu Madryt przegrali 1:3 szlagierowe spotkanie z FC Barceloną. Podopieczni Jose Mourinho zaczęli znakomicie - już w pierwszych minutach meczu fatalny błąd popełnił Victor Valdes, zagrywając pod nogi rywala. Królewscy choć na raty, to jednak zdołali wykorzystać tę pomyłkę i po kilku sekundach od pierwszego gwizdka arbitra, po strzale Karima Benzemy stadion Santiago Bernabeu oszalał z radości.
Lider tabeli Primera Division zaczął mecz z handicapem, co znacznie uskrzydliło zespół. W 6. minucie po tym jak poślizgnął się Sergio Ramos, znakomitą okazję stworzył sobie Lionel Messi, lecz jego groźny strzał kapitalnie wybronił Iker Casillas. Gospodarze od początku grali wysokim pressingiem, z czym do końca nie mogli poradzić sobie Katalończycy.
Po upływie pół godziny gry padło wyrównanie. Akcja z niczego okazała się kubłem zimnej wody wylanym na głowy piłkarzy Realu. Swój geniusz w tej sytuacji wykazał Lionel Messi, który ograł kilku rywali i znakomicie wypuścił Alexis Sancheza – ten nie zmarnował dogodnej okazji i drużyna z Katalonii mogła cieszyć się z wyrównania. Co ciekawe chwilę wcześniej to zespół z Madrytu mógł podwyższyć prowadzenie, jednak słabo spisujący się w tym dniu Cristiano Ronaldo fatalnie spudłował.
Ci co liczyli na wielkie emocje w drugiej połowie bardzo się rozczarowali. Na boisku dominowała już tylko jedna drużyna, a była nią FC Barcelona. W 52. minucie goście wyszli na prowadzenie po pięknym strzale Xavi Hernandez – piłka zmierzając do bramki zmieniła jeszcze kierunek odbijając się od Marcelo, co całkowicie zmyliło Casillasa. Los Galacticos totalnie zgaśli i do końca meczu byli w stanie przeprowadzić tylko jedną składną akcje.
Po godzinie gry, po dośrodkowaniu Xabi Alonso tzw. "setkę" miał Cristiano Ronaldo, lecz Portugalczyk po raz kolejny nie trafił w światło bramki. Była to tak naprawdę jedyna w meczu dobra okazja na zdobycie gola - wypracowana nie po błędzie przeciwnika. Przysłowiowego "ostatniego gwoździa do trumny" Królewskim wbił Fabregas, wykorzystując szybką kontrę i dokładnie dośrodkowanie Daniego Alvesa. W końcówce mógł paść przynajmniej jeszcze jeden gol dla drużyny Josepa Guardioli, lecz Realowi po prostu dopisywało szczęście.