2011.12.14// P. Rączka
Cud się zdarzył! A takiego scenariusza awansu nie napisałby sam Alfred Hitchcock. Piłkarze Wisły Kraków dzięki zwycięstwu 2:1 nad Twente Enschede i temu, że Fulham Londyn zremisowało 2:2 "wygrany" mecz z Odense, zajęli drugie miejsce w grupie i awansowali do dalszych rozgrywek Ligi Europejskiej. Oznacza to, że już na wiosnę zobaczymy dwa polskie zespoły, które staną do rywalizacji w fazie pucharowej.
Piękny sen Białej Gwiazdy mógł już na samym początku meczu zepsuć Junior Diaz, zagrywając piłkę wprost pod nogi Marka Janko, który nie wygrał pojedynku sam na sam z Pareiko. W 12. minucie całe Reymonta mogło oszaleć z radości, bowiem skutecznym strzałem popisał się Łukasz Garguła, dając prowadzenie swojej drużynie.
Podopieczni Kazimierza Moskala rozgrywali znakomite spotkanie, nie pozwalając rywalowi na to, aby mógł on zagrozić bramce estońskiego golkipera. W 39. minucie jednak goście zdołali doprowadzić do remisu – w polu karnym zaspał Gordan Bunoza, który nie wybiegł ze spalonego, piłka poszybowała do Luuk de Jonga, a ten znakomitym strzałem z nożyc wyrównał stan meczu.
Mistrzowie Polski fenomenalnie zaczęli drugą połowę. Sergei Pareiko wykopał daleko piłkę na połowę rywala, a na szesnastym metrze dopadł do niej Cwetan Genkow, wyprowadzając zespół z Krakowa na ponowne prowadzenie. Do końca meczu rywalizacja była wyrównana, lecz to Wisła miała optyczna przewagę, a przy tym stwarzała okazje ku temu, aby podwyższyć rezultat.
Gdy sędzia odgwizdał koniec spotkania, na stadionie zapanowała radość ze zwycięstwa. Piłkarze, ani kibice jeszcze wtedy nie wiedzieli, że na Craven Cottage Fall strzelił wyrównującego gola w ostatniej akcji meczu! Szał radości eksplodował dopiero po chwili. Wisła dostała najpiękniejszy prezent od losu za kadencji Bogusława Cupiała.