2012.07.08// P. Rączka
Roger Federer pokonał 4:6, 7:5, 6:3, 6:4 Andy'ego Murraya w finale wielkoszlemowego turnieju tenisowego na trawiastych kortach Wimbledonu. Dla Szwajcara jest to siódmy tytuł w Londynie, a w poniedziałek (po trzech latach przerwy) rozpocznie 285 tydzień w karierze na pozycji lidera - wyrównał pod tym względem rekordy Samprasa.
Obaj tenisiści po końcowej piłce zalali się łzami.
- Jestem coraz bliżej tytułu. Będę próbował, ale nie jest to łatwe. Dziękuję wszystkim za wsparcie. Presja była ogromna, ale sporo osób trzymało za mnie kciuki - mówił Szkot, ledwo wypowiadając te słowa, na co jego dzisiejszy rywal zareagował bardzo pozytywnie, podchodząc i serdecznie go ściskając.
- Cieszę się, że dogoniłem Pete'a. W końcu on był moim idolem i zawsze go podziwiałem - mówił zadowolony Federer, dla którego był to siedemnasty triumf w Wielkim Szlemie. Choć przez ostatnie trzy lata Szwajcar był ciągle topowym tenisistą, to jednak brakowało mu tej jedynki - jedynki w rankingu ATP. Dziś można śmiało stwierdzić, że Król powrócił i teraz pozostaje czekać tylko jak będzie pisał nową historię.