2011.11.22// P. Rączka
W ostatnim meczu kończącym 14. kolejkę T-Mobile Ekstraklasy piłkarze Podbeskidzia Bielsko-Biała bezbramkowo zremisowali z Lechem Poznań. Beniaminek po razy kolejny pokazał, że walka z najlepszymi zespołami w lidze to dla niego bułka z masłem – gorzej się gra z tymi potencjalnie słabszymi rywalami. Górale o mały włos, a pokonaliby kolejną drużynę z czołówki tabeli, sami zbliżając się dzięki temu ku jej górze.
Lech zaczął dobrze, jednak z minuty na minutę tracił swoją przewagę. Gospodarze grali wysoko w obronie, nie zostawiając dużo miejsca rywalom na rozgrywanie piłki. Podopieczni Jose Maria Bakero, nawet gry przedostawali się bliżej pod bramkę Zajaca, to tam już sami zupełnie się gubili.
Gra Kolejorza rozruszała się dopiero po upływie godziny gry, gdy na boisku pojawiało się... dwóch najlepszych piłkarzy tego zespołu - Rudnevs i Stilić. Podbeskidzie może mówić o dużym pechu, że nie wykorzystało swojej dominacji we wcześniejszych minutach. Po meczu trener Robert Góralczyk powiedział
- Szkoda, że sytuacje z początku drugiej połowy nie zakończyły się przynajmniej jedną bramką, bo myślę, że to prowadzenie dowieźlibyśmy do końca. Po okresie, w którym przeważaliśmy, inicjatywę przejął Lech. Okazje, które mieliśmy, mogły się w okrutny sposób zemścić w 87. minucie. Na tym polega urok piłki w ekstraklasie, że jeśli nie wykorzystuje się sytuacji, można zostać z zerowym kontem punktowym.