2011.08.04// P. Rączka
Nie było łatwo, ale udało się! Zdobywca Pucharu Polski zagra w IV rundzie eliminacji Ligi Europejskiej. Kluczem do sukcesu okazała się bardzo dobra gra w obronie, z którą piłkarze Gazientepsporu nie mogli poradzić sobie przez całe spotkanie. Bramka którą zdobył w pierwszym spotkaniu Miroslav Radovic, wystarczyła do tego, aby zrobić cenną różnicę w meczu. Choć turecki szkoleniowiec zapowiadał ofensywną grę, a także prowokował słowami, iż Legia nie potrafi grać w piłkę, to jednak końcowy wynik pokazał komu należy się gra w kolejnej rundzie.
Najlepsza okazję na strzelenie bramki goście mieli w pierwszej połowie. Manu zagrywając piłkę do Skaby, źle obliczył siłę podania, przez co napastnik Gazientepspor znalazł się w sytuacja sam na sam z bramkarzem. Sytuację uratował Skaba, w ostatniej chwili wybijając ją przeciwnikowi z pod nóg. Szkolny błąd mógł okazać się wielką zgubą, gdyż oprócz rzutu karnego dla gości z boiska mógł wylecieć bramkarz waszawskiej Legii. Czwarta drużyna ligi tureckiej poprzedniego sezonu, w końcówce pierwszych czterdziestu pięciu minut gry znacznie przycisnęła, jednak obrona Legii raz po raz rozbijała ich ataki.
Druga połowa była już znacznie bardziej wyrównana, choć to ciągle goście częściej utrzymywali się przy piłce. Pod koniec meczu piłkarze Gazientepsor zamiast grać w piłkę, zaczęli uprawiać teatrzyk na boisku, próbując wymuszać kartki na zawodnikach Legii. Arbiter tego spotkania podobnie jak podopieczni Macieja Skroży, nie dał się sprowokować prowadząc przez całe spotkanie bardzo dobre zawody. Ostatnie minuty spotkanie Turcy zaczęli atakować większą ilością piłkarzy, lecz chaotyczne i nieprzygotowane ataki nie miały prawa zakończyć się zdobyciem bramki.