2011.11.11// P. Rączka
Piłkarska reprezentacja Polski przegrała 0:2 z Włochami w towarzyskim spotkaniu rozgrywanym we Wrocławiu. Nasi piłkarze choć zaczęli dobrze, to jednak z minut na minutę grali coraz gorzej. Po pięciu meczach bez porażki, dzisiejszy sprawdzian można uznać za nieudany - a pamiętajmy, że do mistrzostw Europy pozostaje coraz mniej dni.
Początek spotkania był spokojny – Włosi kontrolowali swoją grę w defensywie, a Polacy starali się zaskoczyć swoimi akcjami reprezentacje słynącą z najlepszej obrony świata. W 13. minucie dobrą okazje na strzelenie bramki miał Sławomir Peszko, lecz nie wykazał się w tej sytuacji skutecznością. Podopieczni Franciszka choć nie prezentowali się na boisku źle, to jednak zespół Cesare Prandelliego kontrolował ciągle losy spotkania. W 30. minucie po błędzie Ludovika Obraniaka piłka wpadł pod nogi Mario Balloteliego, a ten precyzyjnym strzałem zza połowy przelobował Wojtka Szczęsnego i dał prowadzenie swojej drużynie.
Polacy po stracie bramki byli lekko w szoku i do końca pierwszej połowy grali już nieco rozbici. U gości wychodziło niesamowite doświadczenie, umiejętności techniczne oraz realizacja planu taktycznego. U Biało Czerwonych choć gra nie wyglądała najgorzej, to jednak nie była na tyle płynna.
Druga połowa zaczęła się sennie, co mógł w 52. minucie wykorzystać ponownie napastnik Manchesteru City, lecz piłka po jego strzale głową na szczęście nie zmierzała w światło bramki. Chwilę później wyśmienitą okazje na wyrównanie zmarnował Polanski - i on nie potrafił wycelować w bramkę. Po godzinie gry było już 2:0 dla Włochów. Pazzini wykorzystał błąd naszych obrońców i skierował futbolówkę do siatki, przepuszczając ją jeszcze pod nogami Szczęsnego.
Zmiany w składzie naszej reprezentacji nie zmieniły wiele w obrazie gry. Polacy po drugiej bramce zupełnie nie mogli się pozbierać. Zaczęli grać niedokładnie i bez pomysłu. W 80. minucie najlepszą okazję na strzelenie bramki miał Robert Lewandowski, ale piłka po jego strzale przeszła nad poprzeczką. Pięć minut później sędzia wskazał na jedenasty metr, po tym jak Andrea Ranocchia faulował napastnika Borussii. Przysłowiowej "setki" nie wykorzystał jednak Błaszczykowski, którego strzał wybronił Buffon.