2011.10.31// P. Rączka
Prawdziwy popis nieskuteczności dali piłkarze Lecha Poznań i Legii Warszawa w najciekawiej zapowiadającym się spotkaniu 12. kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Sam mecz stał na wysokim poziomie piłkarskim - nie brakowało sytuacji strzeleckich, koronkowych akcji i fenomenalnych interwencji bramkarzy. Trener Maciej Skorża choć zapowiadał bardzo ofensywną grę – wzorując się na Wiśle Kraków, która wygrała tak w Poznaniu – ustawił zespół defensywnie i liczył na szybkie kontry.
Więcej z gry miał zdecydowanie Kolejorz, lecz i tak obie bramki były jakby zaczarowane. Czasami można było odnieść wrażenie, że piłkarze specjalnie nie trafiali w bramkę – bo jak można wytłumaczyć to, że Ivica Vrdoljak nie trafia w pustą bramkę z dwóch metrów.
Można wytłumaczyć to tak, iż to tylko Polska liga. Dobre okazje miał lider klasyfikacji króla strzelców, lecz nie potrafił wykorzystać sytuacji sam na sam z Kuciakiem, a w końcówce meczu znów fantastyczną interwencją wykazał się bramkarza gości przy jego strzale.
Do sporej niespodzianki doszło w Kielcach, gdzie tamtejsza Korona przegrała 0:2 z Łódzkim KS. Dla podopiecznych Leszka Ojrzyńskiego była to trzecia porażka z rzędu, a dla beniaminka było to pierwsze zwycięstwo w historii i pierwsze bramki na stadionie tego rywala. Choć w pierwszej połowie lepiej grali goście, to jednak w końcówce na prowadzenie mogła wyjść Korona za sprawą Tomasza Lisowskiego, który jednak nie trafił do pustek bramki. Pierwsza bramka padła dopiero w 74. minucie, a zdobył ją Marek Saganowski. Choć gospodarze mieli okazje szybko odpowiedzieć, to ponownie bramkę zdobył ŁKS. Strzelec pierwszego gola wyłożył idealnie piłkę Kłusowi, a ten ustalił wynik spotkania.